piątek, 22 grudnia 2017

Trzask, dzwonienie w uszach i pieczenie policzka (III)

23.08.17.
     Przełamałam niechęć do życia i poszłam na imprezę. Długo zastanawiałam się czy w ogóle mówić znajomym o tym, że przeprowadzam się do Warszawy, ale wreszcie zebrałam się w sobie by poinformować Stefkę... W końcu to przyjaciółka z ławki. A ona zaraz powiedziała wszystkim dookoła. I zwykła domówka przerodziła się w przyjęcie pożegnalne. Było mi trochę niezręcznie, bo nie przepadam za byciem w centrum uwagi, ale muszę przyznać, że gdy o tym wspominam to oczy robią mi się mokre od łez. Reakcje ludzi były wspaniałe. Nie sądziłam, że jestem tak ważna dla znajomych z liceum. Nigdy nie usłyszałam tylu miłych słów w tak krótkim czasie! Przez to jest mi jeszcze smutniej z powodu przeprowadzki. Ale jednocześnie jest też jakoś... raźniej?  
Stefa pochrapuje cicho na sofie w moim pokoju a ja siedzę przy biurku i skrobię w notatniku.
Złość na ojca i przeprowadzkę powoli ustępuje miejsca zobojętnieniu. Prawdopodobnie pomogło w tym wino.

24.08.17.
     Obudził mnie zapach tostów. Dopiero po chwili dotarło do mnie jak bardzo boli mnie głowa. Wstałam i poczłapałam do kuchni, gdzie krzątała się Stefania.
- Herbaty? - zapytała radośnie. Długie czarne włosy upięła w niedbały kok, a na bladej twarzy nie został nawet ślad po wczorajszym makijażu, ale wciąż wyglądała ślicznie. Ja z kolei nie chciałam patrzeć w lustro. Czułam się spuchnięta i okropnie skacowana.
- Chętnie - odparłam nieco zachrypniętym głosem i usiadłam przy stole. Gdy Stefania podała mi kubek z pysznym naparem, od razu go opróżniłam.
- O rany, dziewczyno! Naprawdę wczoraj zabalowałaś - zaśmiała się. Przytaknęłam tylko i zabrałam się za tosty, słuchając kojącego głosu Stefy. - Wiesz, po maturze będę aplikować na UW. Może wcale nie rozdzielimy się na długo?
Otworzyłam szerzej oczy.
- Byłoby... - nie dokończyłam, bo usłyszałam odgłos klucza przekręcanego w zamku. Zamilkłam. Do domu wszedł ojciec. Nie widziałam go odkąd poinformował mnie o przeprowadzce. A on tylko stanął w progu i zaczął się nam wnikliwie przyglądać. Poczułam się bardzo nieswojo i widziałam, że Stefa też. On naprawdę wie jak uprzykrzyć mi życie.
- Pora już na ciebie - zwrócił się do Stefanii spokojnie i nic w tonie jego głosu nie wskazywało na to, co stało się później.
- Jasne, proszę pana - odparła nieśmiało moja przyjaciółka, przytuliła mnie na pożegnanie i po chwili już jej nie było.
- Co ty robisz? - burknęłam. - Najpierw niespodziewana przeprowadzka, a teraz...
- Lepiej zamilknij - przerwał mi. Podszedł i wtedy dostrzegłam tę nieznaczną, drgającą zmarszczkę między jego brwiami. Wiedziałam co to oznacza. Był zły. - Śmierdzisz jak gorzelnia. Masz coś na swoje usprawiedliwienie?
Nie odpowiedziałam.
- Tak jak myślałem - rzucił z dezaprobatą. Nie wytrzymałam. Poczułam jak na nowo wzbiera we mnie złość.
- I co zrobisz? Zamkniesz mnie na klucz? Bo jak inaczej dopilnujesz szlabanu, skoro i tak całymi dniami nie ma cię w domu?
- Już naprawdę nie wiem co mam z tobą zrobić - warknął.
- Może zacząłbyś mnie traktować jak człowieka?! - wrzasnęłam niekontrolowanie.

Trzask. Dzwonienie w uszach. Mimowolne łzy i pieczenie policzka. Ojciec odwrócił się i podążył w stronę swojego gabinetu, zostawiając mnie samą i oszołomioną. ,,Należało ci się" - szepnął cichy głosik w mojej głowie. Więc dlaczego do tej pory nie opuszcza mnie poczucie niesprawiedliwości?


ASK || wattpad || tumblr || facebook

6 komentarzy:

  1. Ooo! Naprawdę podoba mi się sposób w jaki piszesz �� Z pewnością będę zaglądać tu częściej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam dramaty rodzinne, także wpadnę poczytać raz na jakiś czas.
    Przy okazji "Archiwum bloga" jest słabo widoczne na tym tle. Zalecałbym zmianę jego położenia lub kolorystyki.

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne to co napisałaś :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam to co piszesz! Mogłabym czytać to bez końca. Czekam na nowe opowieści! Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń