niedziela, 17 grudnia 2017

Sierpień, czyli o tym jak zakończyła się moja pierwsza miłość (I)

20.08.17.

Mój ojciec jest genialny! Z samego rana oznajmił mi, że za tydzień przeprowadzamy się do miasta oddalonego o 400 kilometrów! I nie zamierzał wysłuchać nawet mojego sprzeciwu.
Nie obchodzi go, że zaraz matura, ma w nosie mnie i moje przyjaźni! Nie czułam się tak bezsilna odkąd mama odeszła. Wtedy pomogło wywalenie wszystkiego na strony notatnika. Mam nadzieję, że i tym razem to pomoże, bo przez głowę przechodzą mi dużo mniej konstruktywne rozwiązania.

Niedługo po kłótni z ojcem, gdy wreszcie udało mi się powstrzymać szloch, wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Piotra. Zrobiłam to machinalnie. Monotonny sygnał przerwał w końcu jego głos.

- Tak, kocie?

- Hej, ja... - zamilkłam. Nie mogłam wydusić z siebie tego przeklętego zdania.

- Coś się stało? - spytał z wymuszonym rozbawieniem, jak zwykle, gdy starał się zamaskować zdenerwowanie.

- M-musimy pogadać! - wyplułam w końcu. Zapadła cisza, która tak się dłużyła, że dolna warga zaczęła mnie boleć od nerwowego przygryzania i pomyślałam, że jeśli on zaraz się nie odezwie, poleje się krew.

- Za godzinę na kładce - odpowiedział sucho i rozłączył się.

Poczułam w piersiach ciężar tej wymiany zdań.

Wsunęłam telefon do kieszeni i od razu wyszłam z domu, choć od umówionego miejsca dzieli mnie zaledwie kwadrans spaceru. Stanęłam na drewnianej kładce, gapiąc się tępo w mętną wodę strumienia, zewsząd otoczona smukłymi sosnami.

Nie mam pojęcia jak długo tam stałam, myśląc zupełnie o niczym, gdy poczułam na ramieniu jego dłoń. Serce zabiło szybciej, a w żołądku poczułam nieprzyjemny ścisk.
To nie będzie przyjemna rozmowa, pomyślałam. Odwróciłam się na pięcie i moim oczom ukazała się skonsternowana twarz Piotra. W ciemnych oczach jawiły się pytania, na które nie miałam ochoty odpowiadać. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przylgnęłam do niego.

- Nie rozumiem - wymamrotał, odwzajemniając nieśmiało mój uścisk. Ale zaraz chwycił mnie za ramiona, odsunął od siebie nieco i zajrzał mi w oczy. - Czy ty ze mną zrywasz?

Kiwnęłam głową i po policzkach spłynęły mi łzy. Moja reakcja jeszcze bardziej zmieszała Piotra - odsunął się ode mnie i przyjrzał mi się baczniej. Choć artykułowanie zdań przychodziło mi z niemałym trudem, zdołałam mu wszystko wyjaśnić. Gdy skończyłam, siedzieliśmy na kładce z nogami zwieszonymi ku wodzie. I tak właśnie skończyła się moja pierwsza miłość, w milczeniu.

Jest druga nad ranem. Jestem tak znużona, że zaczynam dostrzegać dobre strony przeprowadzki. Przynajmniej ominą mnie zajęcia z najnudniejszym historykiem w dziejach nauczania.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz